Tendencja do perfekcjonizmu. Przymus bycia idealną. Znasz? Masz? Może miałaś? Ciągłe nie – dość albo za bardzo. A jeśli w sam raz to jedynie przez moment. Na dłużej nie możesz sobie pozwolić. Bo jak odpuścisz, to przecież to wszystko się zaraz zapadnie. Ziemia pochłonie owoce twojego wysiłku, a ty będziesz musiała trudzić się od nowa.
I syczysz do niego przez zęby, żeby ogarnął po sobie ten kubek. Zwłaszcza, że zostało po nim brązowe kółko na stole. Przecież widzi chyba, że właśnie idealnie posprzątałaś do cholery! A jak nie utrzymasz stanu idealnego, to okaże się, że nie jesteś taka idealna… I co wtedy? Nie będziesz spokojna/kochana/akceptowana/spełniona?
A teraz czujesz się taka?
To może być przerażające, jeśli miałoby się okazać, że nie jesteś idealna. Nie możesz do tego dopuścić. Staraj się więcej. Wtedy się uda.
Pójdźmy na skróty.
Nie jesteś idealna. Zapewniam Cię, że Ci to nie grozi. Mnie i innym kobietom na szczęście też nie. Ufff… Teraz możesz puścić brzuch, rozluźnić spięte pośladki i odetchnąć z ulgą. Możesz być sobą. Cokolwiek to znaczy. Spróbuj przez chwilę. Tak z ciekawości.
Przymus kontroli naprawdę dużo daje. Ale też dużo odbiera. Budujesz fasadę Pani Idealnej, ale niszczysz swoją autentyczność. Żyjesz przez szybę. Szkoda, bo życie jest piękne. I Ty też. Paradoks polega na tym, że jesteś idealna, kiedy jesteś nieidealną sobą. Dopiero wtedy można naprawdę żyć.
A za nadmierną potrzebą kontroli stoi lęk.
Dlaczego musisz coś robić albo być jakaś?
Dlaczego nie odpoczniesz w bałaganie?
Dlaczego musisz awansować w pracy, choćbyś miała się pochorować?
Co Ci to daje?
A co by się stało tam w środku ciebie, gdybyś nie była czy nie zrobiła?
Zostawiam ci te pytania. Ale poprawię jeszcze na koniec kilka rzeczy i będzie idealnie! W sensie prawdziwie 😉








